O początkach przygody z fotografią Janusz Buczkowski opowiada tymi słowy:
„Jak to się zaczęło? Jak zwykle przez przypadek.
Do mojego ojca przyszedł w 1949 r. brat, popularnie nazywany stryjkiem Staśkiem, który zaproponował zakup aparatu fotograficznego firmy Kodak typ Box na filmy 6 x 9. Tata kupił to cudo bez namysłu i podarował mi w prezencie. Był to przełomowy moment w moim życiu, wtedy rozpoczęła się moja wielka przygoda z fotografią.
Dumnie obnosiłem się z nowym nabytkiem, szczególnie, że w Szkole Handlowej we Włocławku byłem jedyną osobą, która mogła pochwalić się posiadaniem takiego sprzętu.
Zacząłem fotografować. Na początku moimi modelami byli członkowie rodziny, a także koleżanki i koledzy ze szkoły. Naświetlona klisza wędrowała do fotografa, który w tajemniczy dla mnie sposób robił odbitki w formacie 6 x 9 cm. Kosztowały 1 zł za każdą sztukę. Po doliczeniu ceny filmu okazało się, że gotowe zdjęcie kosztowało 1,50 zł i właśnie taką kwotę pobierałem od każdego, kto pragnął oglądać siebie uwiecznionego na papierze moim aparatem. Niestety aparat został skradziony, pożyczyłem go ojcu na wycieczkę do Zakopanego, ponieważ czuł się za tę stratę odpowiedzialny, kupił mi nowy sprzęt. Tym razem dostałem cudo firmy Zeiss-Ikon 6 x 9 z wysuwaną harmonijką, świetny aparat, ale i bardzo drogi na owe czasy. Pamiętam, że kosztował 20 tysięcy złotych, dla porównania średnia pensja wynosiła wtedy 30 tysięcy złotych. Wtedy zainteresowałem się fotografią na poważnie.
Rok 1957 przyniósł mi pierwsze wyróżnienie na wystawie w Wojewódzkim Domu Kultury (WDK). Już nie byłem zwykłym rzemieślnikiem. Powoli stawałem się artystą. Swoje prace wysyłałem na wystawy krajowe i zagraniczne, co zaowocowało wieloma wyróżnieniami i nagrodami. Droga do sukcesu nie była prosta. Kosztowała wiele zachodu i poświęcenia, a czasem stresu związanego z oceną moich prac przez profesjonalistów.
W WDK działało w owych czasach Polskie Towarzystwo Fotograficzne, oddział Kielce. Cotygodniowe spotkania prowadzone były między innymi przez jedynego w tamtych latach w Kielcach członka Związku Polskich Artystów Fotografików (ZPAF), cudownego człowieka, Janka Siudowskiego, który oceniał różne prace fotograficzne. Pewnego dnia postanowiłem poddać ocenie swoje zdjęcia. Pan Jan wydał surową opinię, ale omówił szczegółowo błędy, jakie wkradły się do moich małych dzieł. Z jednej strony byłem zdruzgotany, z drugiej wziąłem sobie do serca argumenty profesjonalisty.
Po paru dniach spotkałem przypadkowo pana Jana na ulicy. Podszedł do mnie mówiąc, że pragnie mnie przeprosić za tak surową ocenę. Tłumaczył, że oceniając prace myślał, że zostały wykonane przez jednego z asów kieleckiej fotografii, a nie przez początkującego autora. Jak na profesjonalistę, było tam zbyt wiele błędów, biorąc pod uwagę mój niewielki staż, należało je ocenić o wiele wyżej. Był to początek wielkiej przyjaźni, która trwała przez wiele lat, aż do śmierci Janka w 1982 r.
W 1968 roku zostałem prezesem Świętokrzyskiego Towarzystwa Fotograficznego, do którego należeli też Jan Siudowski i Paweł Pierściński. Fotografowaliśmy niezmiernie dużo. Ogrom naszych prac znalazł się na licznych wystawach zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami. Każdy z nas mógł pochwalić się uczestnictwem już nie w dziesiątkach, ale w setkach wystaw. Nasz zapał i upór w udoskonalaniu swojego warsztatu dał początek słynnej Kieleckiej Szkole Krajobrazu. Byliśmy na tyle znani, że inne środowiska fotograficzne mówiły o nas jako o „kieleckich kosynierach”, a to dlatego, że „kosiliśmy” większość nagród w kraju i zagranicą.
Z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć, że był to złoty wiek dla kieleckiej fotografii, szczególnie krajobrazowej. W tym czasie Paweł Pierściński zaczął przygotowywać nas do wstąpienia do ZPAF. Oznaczało to wiele godzin nauki teorii i artystycznego tworzenia, bo czekały mnie egzaminy z historii sztuki, historii fotografii, techniki i technologii obróbki zdjęć. W 1975 r. zostałem przyjęty w poczet członków Związku. Był to nie lada zaszczyt, szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę, że poza mną upragnioną legitymacją mogło pochwalić się tylko dwóch kieleckich fotografików. Ja byłem tym trzecim.
W 1975 r. w Kielcach powstał Okręg Świętokrzyski ZPAF. Nadal pracowaliśmy bardzo intensywnie, a jednym z efektów tej pracy była wystawa zbiorowa w Muzeum Historii Fotografii w Paryżu w 1982 r.”
Janusz Buczkowski wziął udział w ponad 200 wystawach indywidualnych i zbiorowych, za swoje był wielokrotnie nagradzany, a fotografie jego autorstwa znajdują się w zbiorach muzeów i prywatnych kolekcjach na całym świecie.